poniedziałek, 11 lipca 2016

"Pomysł na podróż dookoła świata kiełkował w naszych głowach od dawna, znacznie wcześniej niż wykiełkował ten o ślubie" - wywiad z Karoliną i Bartkiem, autorami bloga Tropimy Przygody

Po co się bierze ślub? Sama sobie odpowiem na to pytanie twierdząc, że po to, aby jeszcze bardziej wspólnie cieszyć się z życia :) Karolina i Bartek, z którymi wywiad przeczytacie dziś na blogu, to osoby, które są dla mnie idealnym odzwierciedleniem tego twierdzenia :)
Są małżeństwem od 2015, parą podróżników, która od listopada 2015 jest w.... niekończącej się podróży poślubnej, autorami jednego z moich ulubionych kont na instagramie i bloga Tropimy Przygody na którym piszą nie tylko o swoich podróżach, ale także o odpowiedzialnej turystyce czy perspektywie podróżującego wegetarianina :)
Jeśli uważacie, że podróż poślubna jest nie mniej ważna niż wesele i lubicie inspirujące historie, to zdecydowanie wywiad, który musicie przeczytać :)
Cześć Karolino! Cześć Bartku! Proszę opowiedzcie na początek coś o sobie. Skąd się wzięły podróże w Waszym życiu?
Karolina: Mnie od dziecka gdzieś ciągnęło. Pamiętam, że będąc w III klasie podstawówki bardzo chciałam pojechać na wycieczkę szkolną do Włoch, ale rodzice uznali, że jestem za mała, żeby jechać bez nich lub starszego brata. Rok później jednak pozwolili mi pojechać na taką wycieczkę do Londynu. Byłam najmłodszą uczestniczką wycieczki. Będąc w gimnazjum wiedziałam, że na studiach na pewno pojadę na Erasmusa (wtedy jeszcze się ten program inaczej nazywał). Więc tak naprawdę tkwiło to we mnie od zawsze :)
Bartek: U mnie wszystko zaczęło się od pasji do geografii, zwłaszcza godzin spędzonych nad wpatrywaniem się w atlas i marzeniu o dalekich krainach oraz pragnienia przeżywania wielkich przygód, podsycanych zwłaszcza przez książki Karola Maya, Juliusza Verne oraz… Tomka, np. u źródeł Orinoko ;)  

Czy Wasze zaręczyny również były związane z podróżami?
Karolina: Oczywiście :) Bartek zrobił mi niespodziankę i zabrał na weekend do Włoch, do Bolonii tuż przed naszą rocznicą. Tam, ostatniego wieczora, przy lampce wina wyciągnął pierścionek i się oświadczył. Jeszcze przed wyjazdem trochę się spodziewałam, jaki może być powód tej niespodzianki, ale kiedy już siedzieliśmy w samolocie zbił mnie z tropu na tyle, że byłam pewna, że się nie oświadczy. A więc niespodzianka się udała :)

Ze względu na tematykę mojego bloga nie mogę nie zapytać… Jak wspominacie swój ślub i wesele? I co możecie przyszłym Parom Młodym od siebie doradzić?
To była impreza roku! Wiemy, że goście bawili się świetnie i my też. Nie byliśmy bardzo zdenerwowani, ale nastawieni na fajne i ważne wydarzenie i wydaje nam się, że ten luz udzielił się wszystkim sprawiając, że bawili się bardzo dobrze. I to byśmy radzili przyszłym parom młodym: nie dajcie sobie wmówić przez kogokolwiek, że wesele to impreza tylko dla gości, upodobania pary młodej nie mają znaczenia, a na weselu trzeba siedzieć jak na szpilkach. To nieprawda!
 
Co przy organizacji tego dnia było dla Was najważniejsze? Albo jeszcze szerzej… jak wyglądała taka lista TOP3 najważniejszych dla Was podczas całej organizacji ślubu rzeczy?
Najważniejsze oczywiście było, aby wszyscy się dobrze bawili – zarówno goście, jak i my. Po drugie, chcieliśmy zadbać o odpowiedni klimat wesela poprzez oprawę tego dnia, np. dojazd do kościoła zabytkowym tramwajem, a do sali łodzią oraz akcenty podróżnicze. Ponadto zależało nam, żeby nie było wpadek i rzeczywiście się ich ustrzegliśmy. 

Zdecydowaliście się na jakieś nawiązania na ślubie/weselu do podroży?
Pewnie, że tak. Zaproszenia rozesłaliśmy w formie paszportu i karty pokładowej. Winietki wyglądały jak kartki pocztowe, a zamiast księgi gości mieliśmy plakat z mapą świata, na którym goście mogli napisać, co tylko chcieli. Dodatkowo podziękowania dla rodziców nagrywaliśmy podczas podróży w przeciągu półrocza poprzedzającego wesele w różnych miejscach, które odwiedzaliśmy i złożyliśmy to później w jeden filmik. I jak już wspominaliśmy, do kościoła pojechaliśmy z gośćmi zabytkowym tramwajem, a na przyjęcie popłynęliśmy łodzią po wrocławskiej Odrze. Jakby nie patrzeć, środki transportu są ważną częścią każdej podróży :)

Nie zastanawialiście się nad ślubem w jakimś egzotycznym, ciepłym miejscu?
Przez chwilę. Ale chcieliśmy ten ważny dzień spędzić z najbliższymi, szczególnie że chwilę później planowaliśmy wyjazd, a nie mogliśmy sobie pozwolić na wynajęcie samolotu dla wszystkich gości w jakieś egzotyczne miejsce :)

Chyba każdy kto organizuje swój ślub i czyta Waszego bloga zastanawia się nad jednym: co w Waszym przypadku pochłonęło więcej pieniędzy, ślub i wesele czy wstępny budżet na podróż poślubną?
Zdecydowanie więcej pieniędzy mamy przeznaczone na podróż niż mieliśmy na wesele. Ale to jest tak, że my teraz żyjemy w podróży, a życie codzienne kosztuje :)

Skąd pomysł, aby rzucić wszystko i wyruszyć w podróż poślubną (#neverendinghoneymoon), która będzie trwała dłużej niż standardowy poślubny wyjazdy czy nawet miesiąc miodowy?
Pomysł na podróż dookoła świata kiełkował w naszych głowach od dawna, znacznie wcześniej niż wykiełkował ten o ślubie :) Ślub i tradycja podróży poślubnej okazały się świetną okazją, by te dwie rzeczy ze sobą połączyć. I tak powstała Niekończąca Się Podróż Poślubna. 

Czy, na chwilę obecną, macie zaplanowany koniec swojej wyprawy?
Odpowiedź zależy od tego, czy przeczytają to nasi rodzice ;) A mówiąc poważnie, planujemy wrócić do Polski, ale jeszcze nie wiemy kiedy. Podróżujemy od listopada 2015 roku, a nie jesteśmy jeszcze nawet w połowie tego, co sobie wstępnie zamierzyliśmy.

Jak w takim razie wygląda obecny plan? Gdzie już byliście? Gdzie jesteście obecnie? Gdzie planujecie dotrzeć?
Zaczęliśmy w Panamie, potem spędziliśmy miesiąc w Kolumbii, trzy w Ekwadorze, dwa w Peru, niecały miesiąc w Boliwii, zajrzeliśmy na chwilę do Chile, a teraz jesteśmy w Argentynie. Chcemy dotrzeć do Patagonii, wrócić do Chile, polecieć na Wyspę Wielkanocną, a potem ponownie odwiedzić Argentynę, Paragwaj i Urugwaj. Mamy na to czas do końca października, bo na początku listopada lecimy do Nowej Zelandii, gdzie zatrzymamy się na dłużej. Później chcielibyśmy przejechać outback w Australii i przez Azję wrócić do Polski. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Które z do tej pory odwiedzonych w Ameryce Południowej miejsc wywarło na Was największe wrażenie? I do którego najchętniej wrócilibyście?
Do tej pory największe wrażenie wywarły na nas Andy w Peru, szczególnie Cordillera Blanca. Chętnie byśmy tam wrócili, ale również chcielibyśmy odwiedzić jeszcze Kolumbię dla tych zawsze uśmiechniętych ludzi oraz Argentynę, choć ledwie co do niej wjechaliśmy. Fajnie też byłoby polecieć raz jeszcze na Galapagos, bo to trochę jakby inna planeta :)

Jakie miejsca moglibyście polecić młodym małżonkom na podróż poślubną (już nie tylko w Ameryce Południowej)? Jakie dla osób aktywnych, lubiących intensywnie podróżować i jakie dla nastawionych na odpoczynek?
Karolina: Trudno polecić coś jednego, wszystko zależy od indywidualnych preferencji, bo aktywnie można spędzać czas na milion różnych sposobów i w bardzo różnych miejscach. Ale gdybyśmy mieli teraz wybierać miejsce na aktywną podróż poślubną dla nas, to chcielibyśmy pochodzić po górach w Peru albo pojechać na Islandię, bo ta wyspa nas niezmiernie fascynuje, choć jeszcze tam nie byliśmy. A na odpoczynek polecielibyśmy na Galapagos, choć i tak na plaży byśmy nie leżeli, bo nie umiemy :) lub nad skandynawskie jeziora, bo Skandynawia zajmuje specjalne miejsce w moim sercu.  

Dlaczego never ending honeymoon? Co charakterystycznego dla tego projektu, jeśli mogę go tak nazwać, robicie, aby podkreślić fakt, że to nadal Wasz miesiąc miodowy, a nie podróż jak każda inna?
Dlatego, że się nie kończy ;) Zabraliśmy ze sobą w podróż welon (choć na ślubie welonu nie miałam) i muszkę. Robimy sobie w nich zdjęcia w różnych niesamowitych miejscach, które odwiedzamy i publikujemy na Instagramie, gdzie mamy konto o zaskakującej nazwie neverendinghoneymoon. Niejednokrotnie spotkaliśmy się z miłymi reakcjami osób, które przypadkiem były świadkami naszych „mini-sesji” w welonie i muszce. Patrzą z zaciekawieniem, pytają o co chodzi. Raz nawet pewien Pan zapytał, czy również może nam zrobić zdjęcie :)

Czy spędzanie ze sobą czasu, takie 24h na dobę, nie jest męczące?
To zapewne zależy od dopasowania charakterów każdej pary. My jesteśmy nie tylko małżeństwem, ale też przyjaciółmi, nigdy nie nudzimy się w swoim towarzystwie i nie mamy się dosyć. Po tylu miesiącach spędzonych 24h na dobę we dwoje nie bardzo potrafimy sobie wyobrazić, że może być inaczej. 

Na podróże poślubne ludziom brakuje budżetu, często jego większość pochłania organizacja wesela. Jak te pieniądze znaleźć? Jak udało się to Wam?
Jak znaleźć pieniądze na spełnianie marzeń? Pracować :) Gdy tylko podjęliśmy decyzję o wyjeździe (na ponad rok przed wyjazdem), zmieniliśmy priorytety dotyczące wydawania pieniędzy, zaczęliśmy oszczędzać więcej i pracować więcej, żeby zgromadzić jak największy budżet. Już wcześniej mieliśmy trochę oszczędności, które nie miały konkretnego przeznaczenia i zaczęliśmy do nich dokładać. Ponadto przy organizacji wesela wsparli nas rodzice, za co jesteśmy im bardzo wdzięczni (to na wypadek gdyby jednak to czytali;)). Trochę nas to odciążyło finansowo, a „prezenty” od gości dorzuciliśmy do budżetu na podróż. I tak się uzbierała kwota, która pozwoliła nam podróż zacząć. Oczywiście na całą podróż nam nie wystarczy, ale właśnie po to zatrzymujemy się w Nowej Zelandii na dużej, aby budżet podreperować.

Jest też druga strona, niektórzy nie doceniają takich poślubnych wyjazdów uważając je za niepotrzebne. A dlaczego, wg Was, warto w podróż poślubną pojechać?
Warto w podróż poślubną pojechać i to najlepiej od razu po ślubie, bo to przedłuża tę euforię po tak ważnym dniu. Zabrzmi to dość paradoksalnie, ale my tego nie mieliśmy. Wyjechaliśmy w podróż ponad dwa miesiące po ślubie, a po weekendzie weselnym rzuciliśmy się w wir pracy oraz przygotowań do podróży i nie mieliśmy nawet czasu nacieszyć się tą radością oraz energią, jaka napełnia parę młodą podczas ślubu i wesela. A tego uczucia nie da się później odnowić. To trochę jak odgrzewany po dwóch dniach kotlet – niby wciąż dobry, ale to już nie ten sam smak :) 
Wszystkie zdjęcia z tego wpisu pochodzą z instagramowego konta Karoliny i Bartka neverendinghoneymoon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz